Le Gray

Gdy Madamme le Gray zjechała ponownie do Varsovii, była wczesna jesień. Kończąc sezon występów nad Morzem Śródziemnym zdecydowała się przyjechać na polską, gościnną ziemię, by odwiedzić jeszcze swego fotografa. Czas i słońce zostawiły na jej skórze swoje pamiątki, jednak Arewienieckiemu jawiła się, jak zawsze, jako najpiękniejsza. Poza tym… on jeden znał sekrety jej duszy podczas gdy inni…poznawali tylko powab jej ciała, tę błyszczącą otoczkę, jak koncha muszli, perłową i lśniącą. Nikomu poza Karolem nie dawała dostępu do swoich myśli, on jeden znał też jej życiową drogę i dotychczasową historię. Tak było i tym razem, gdy łkając, opowiedziała mu o podłym czynie hrabiego de Artemis, dziedzica wielkiego asturyjskiego rodu, który zabawił się jej kosztem, obiecując że świat złoży u jej stóp, a następnie pozostawił ją ja koniec sezonu, brzemienną i osamotnioną w hotelu de Soir, z niezapłaconym rachunkiem za miesiąc pobytu i dwie skrzynki szampana od wdowy Clicot. Arewieniecki zaproponował, by została na zimę i urodziła swe dziecko tutaj, a on usynowi je i wychowa jak swoje. W skrytości ducha liczył na to, że jego uważność i gorące serce uleczą jej tęsknotę za hrabim, którego, choć tak okrutnie postąpił, wciąż kochała. Dla niej jednak ciąża i poród, i ponad pół roku przerwy w występach jawiły się jako początek końca tej brawurowej kariery, która – co trzeba przyznać – dość daleko wyniosła ją z domu grabarza i praczki. Madamme le Gray nie mogła sobie na to pozwolić. Gdy więc, mimo błagań fotografa, nie ustąpiła, ten posłał po wiedzącą, starą Ambrożową by ta przygotowała dla Madamme odpowiednie zioła. Nim Ambrożowa przyszła, ubłagał kochankę, by pozwoliła mu uwiecznić się po raz ostatni – wciąż jeszcze szczupła i piękna, choć z dziecięciem w łonie, którego istnienie przesłonił symbolicznie białą szarfą na znak, że niewinne powołane zostało na ten świat i niewinne z niego odeszło.

[ah][msz]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *