Ludmiła i Agaton Brzostowicz. Ona pochodziła ze zubożałej szlachty małopolskiej, ale ze względu na znaczną podupadłość rodu Gocłowieckich (Ludmiła de domo Gogłowiecka est), zezwolono bez przeszkód większych na jej mariaż z synem dość zamożnego kupca. Wiadomym już nam zapewne, iż tym szczęśliwym młodzieńcem okazał się być Pan Agaton. O wczesnym ich wspólnym pożyciu miasto nie mówiło ani głośno, ani wiele, dlatego to, czy był to związek z miłości, czy też ze zwykłego rozsądku pozostaje do dzisiaj zagadką. Szeptano wprawdzie nieśmiało, że Onufry Gocłowiecki zgodził się oddać rękę córki nie-szlachcicowi pod kondycją, że ten dług jego wykupi, ale równie dobrze mogły to być wymysły niechętnych. Brzostowicz i Ludmiła doczekali się dwójki dzieci, a to Janiny i Barnaby, bo najstarszy Maciej zmarł był roku nie doczekawszy. I właśnie wtedy, gdy dzieci do szkół wczesnych oddane zostały, interesa Brzostowicza iść poczęły więcej, niż świetnie. Jako rzekliśmy – po ojcu i tak odziedziczył był majątek zacny, bo już same sklepy za majątek stać mogły, a przecie jeszcze były i guldeny na czas późniejszej zmiany waluty na korony zmienione, ponoć w imponującej, oczywista jak na mieszczańską kieszeń, ilości zgromadzone. Szły zatem do sklepów pana Agatona towary aż z dalekich Chin, futra z rosyjskich soboli i jenotów zdejmowane, przyprawy wszelakie od których wąchającemu łatwo o zawrót głowy przychodziło, stal niemiecka i włoskie owoce. Pani Ludmiła, co w tamtych czasach mogło wzbudzać zdziwienie lub zgoła zgorszenie, jeden z przybytków swego męża wzięła w niepodzielne władania. Począwszy od wyszukiwania towarów po ich zamawianie, opłaty i nadzór rozładunku, a kończąc na zawiadywaniu sprzedażą, osobiście się tym zajmować zwykła. Nie, nie był to ani sklep dla modystek, ani księgarnią (choć i taką mieli), ale… Sklep z mydłem i powidłem. Ze szpeją! Czegóż tam najść nie było można… I flakoniki, i dywaniki, i jedwabie, i obrazki. Krzyże i medaliki, lalki z porcelany, konterfekta przeróżne i mnóstwo innych bibelotów. Tak oto uczciwie majątek pomnażając, w szacunku wzajemnym czas Ludmiła i Agaton Brzostowiczowie przepędzając, sędziwego wieku dożyli. Pomarli jedno krótko po drugim co się często zdarza, gdy jedno bez drugiego – czy to z tęsknoty, czy to z żalu żyć nie potrafi.
[msz],[rs]