Dziecko spoczywające w ramionach Gertrude von Steuerbach było jak prezent od niebios. Wymodlone i wyczekane jak żadne inne, ono jedno przeżyło po porodzie na tyle długo, bo móc zostać uwiecznione przez fotografa w ramionach dumnej matki. Ileż nadziei złożono na tę biedną główkę! Ile oczekiwań wlano w to dzieciątko, które podobnie jak jego starsi bracia i siostry urodziło się blade i bez tchu, i tylko dzięki zabiegom akuszerki rozpłakało się głośno i żałośnie, że je na tym świecie klapsami przywitano…. Ojczulek Steinhoff ochrzcił był je od razu, w obawie że zejdzie, jak ci starsi, płodzeni bez umiaru przez barona Steuerbacha, którym rychło po chrzcinach wyprawiał pogrzeby małe i ciche, mokre od łez baronowej, wspartej na ramieniu małżonka gotowego, by wprost z pogrzebu iść do jej sypialni i płodzić nowego dziedzica. Ileż marzeń kumulowało się nad tym dzieciątkiem, które miało już przyszłość zaplanowaną od dnia narodzin aż do śmierci, jako ułożony panicz, przyszły dziedzic, wychowanek Akademii, pruski żołnierz, przykładny obywatel ziemski, ożeniony z najposażniejszą panną z najlepszego rodu, koniecznie z własnym „von” przed nazwiskiem i co najmniej siedmioma książętami wśród przodków po mieczu! Ileż oczekiwań ojcowskich niespełnionych, ileż nadziei matczynych! Jakież mocne to przekonanie, że oto na świat przyszedł godny dziedzic rodu tak dawnego, że w Rzeszy zawsze był jakiś von Steuerbach, książę czy baron, majętny i niezłomny, o silnej pięści i odwadze legendarnego Zygfryda…. i zawsze miał on synów, równie stalowych i niezłomnych, ci zaś mieli synów…a oni – synów…..i tak po wsze czasy było i być miało…. Skąd mogli wiedzieć, że ten syn – jedyny, który przeżył swe własne przyjście na świat, a potem bez chorób przeszedł dziecięctwo i dożył swego wieku młodzieńczego nie będzie nosił żadnej z wyniosłych cech swoich praprzodków? Że będzie dzieckiem nieśmiałym i zahukanym, chłopięciem uroczym jak panienka i równie delikatnym? Skąd mogli wiedzieć, że – dojrzewając – okaże zepsucie aż do szpiku kości, a jego krepdeszynowe krawaty, subtelne dłonie, zamiłowanie do poezji a nie do walki uczynią powszechnym także i to podejrzenie, że chłopców woli od kobiet? Skąd Gertrude von Steuerbach i jej małżonek Sigmund mogli wiedzieć, że tyle rozczarowań i hańby czeka ich jeszcze zanim ich syn opuści dom rodzinny zostawszy przyłapanym z chłopcem stajennym, młodym Jurgenem, w sytuacji tak bardzo niedwuznacznej, ze nawet matka zrozumiała jej wymowę?! Skąd mogli wiedzieć, że radykalna ojcowska decyzja, by posłać go do Akademii jest zsyłką wprost do jaskini rozpusty, marzeniem spełnionym i przekleństwem jednako, gdzie takich jak on życie karało i nagradzało jednocześnie stosunkami wyłącznie z innymi kadetami, choć niekoniecznie tymi, który by się sobie samemu wprost wybrało…. Skąd mogli wiedzieć, jak wielkim błędem będzie wyrzeknięcie się go, zanim umrze na wstydliwą chorobę mając lat zaledwie 23, nie spłodziwszy potomka, przez co ród von Steuerbach, tradycje i etos przekazywane przez pokolenia, zaginą na zawsze, bo nie ma wśród żyjących nikogo, kto mógłby nosić to dumne nazwisko?
[msz],[ah]