Nago zasiadając na czarną woalą okrytym taborecie wiedziała, że nikt nie odgadnie, dokąd wzrok jej bieży… Wzrok, oczy – owo tajemne duszy zwierciadło, przy którym odkryte ciało zdaje się tylko księgą, wskazówką, w której zapisano mapę do niepojętych skarbów nie zaznaczając doń drogi wprost. A wszystko po to, by nieobeznany mógł jedynie rozpływać się w zachwytach pozostając nieświadomym celu, zaś świadomy wejrzał głębiej i zmysły skupiwszy nie na tym, co odkryte i podpowiedziane, zaczerpnął pełną garścią wody ze źródła rozkoszy… A gdy to uczyni, spadnie wreszcie z jej twarzy ciemna zasłona. Okrutna to wiedza wynikająca z przekonania, że nie ma już nikogo, komu dar przenikliwości rozumu w parze idący w serca wrażliwością pozwolić by mógł na rozwikłanie zagadki w jej oczach ukrytej. Chociaż ciało wielu już doznawało wprzódy uniesień nie raz jeden, nie trzeci, to przecież nigdy jeszcze całość nie zaznała uczucia, jakim jest spełnienie. Czym jest więc surowa nagość, której zimna nawet kwiat ocieplić nie zdoła, jak nie wyłącznie obietnicą, prowokacją, propozycją, zachętą, ale i onieśmielającą barierą jednocześnie – jeśli nie możesz w oczach nagiej, bezwolnej istoty znaleźć odpowiedzi – czy całą być może twoją, czy tylko pustą mową, gestem i cielesnym spazmem w chwili uniesienia… Znajdziesz więc w sobie odwagę do uniesienia ponad jej głowę kapelusza, nieskrępowany onieśmielającym negliżem i podejmiesz hazard wejrzenia w jej oczy?