Nic tak człowiekowi nie ciąży, jak tajemnica. Świadomość dźwigania obcego garbu staje się tym trudniejsza do zniesienia, jeśli dodatkowo posiada własny. Po latach chowania w klatce niewygodnego balastu przychodzi wreszcie taki moment, że chcąc uwolnić się z niewidzialnych pęt, narasta pragnienie wykrzyczenia całemu światu zatajanych dotąd krzywd, czy niewygodnej prawdy. W kotłowaninie myśli płonie każdy sekret, wzrasta, żarzy się nieodbitym blaskiem… Lecz jednocześnie narasta lęk, obawa przed podniesieniem oczu, by nikt niepowołany nie odkrył w nich przedwcześnie istoty tego, co w ukryciu aż po grób pozostać powinno. Później przychodzi rozpacz – straszliwa siostra bezradności i obie bezpardonowo walczą o duszę przytłoczoną brzemieniem, którego przecież zrzucić nie wolno. Zawsze są blisko wygranej, gdyż wiedzą, że precz odrzucenie ciężaru pozwoli ofierze choć przez chwilę poczuć się w całości wolną. Nie wiemy, w którym momencie uwieczniona na obrazie kobieta się znalazła. Czy w tym, kiedy miotana wewnętrznym sporem – naga i bezbronna toczy walkę z sumieniem, czy też walkę te przegrała i teraz to sumienie właśnie zajęło miejsce tajemnicy.
[msz], [rs]