Magdalena Czorbankova z Malowaneho Dzbanku, niedaleko Pivneho Hradu. W świat wyruszyła wbrew woli rodziców (będąc wykształconą panienką w pensji madamme Pokvitovej), za polskim oczajduszą, hulaką i żołnierzem, poetą i obieżyświatem hrabią Iwo Trzeszczanieckim. Niestety, zostawiona sama sobie w obcym kraju i obcym mieście już zamyślała o powrocie na Morawę, szczęściem znalazła zatrudnienie (i godną zapłatę) jako guwernantka dzieci pana Bonifacego Zemana, aptekarza z ulicy Złotej. Rodzic Zemana pochodził z Pivneho Hradu, zatem pan Zeman z radością przyjął pannę Czorbankovą pod swój dach, pozwalając przy tem zająć aż dwa pokoje na poddaszu swojej kamienicy. Magdalena często w słoneczne dni siadywała na ulubionym murku tęskniąc za knedlami w śmietanowym sosie, smażonym kotlecie obtoczonym w mące i startych bramborach oraz za widokiem wojaków z Dzbankoweho Pułku Kirasjerów, którzy co jak co, ale orkiestrę dętą posiadali znakomitą. Dobrze, że w sklepie Goldsteina pojawił się niedawno absynth, arak i beherovka, bo po trzech szklaneczkach tego lub owego Magdalena znowu mogła wieczorami spacerować po uliczkach Malowaneho Dzbanku