Kate i Billy Whitewater. Cóż robią poza Ameryką i co skłoniło ich do przybycia w obce strony? Otóż wcale nie takie obce, jakby się mogło wydawać. Mało kto wiedział, że Kate, to po prostu Katarzyna z Nahulskich Białowodzka, a jej mąż to Bronisław Białowodzki. Oboje zaraz po upadku Powstania Styczniowego, wyprzedawszy resztki majątku uzbierali na rejs statkiem do dalekiego kraju, gdzie, nie idąc przykładem większości rodaków, nie osiedli w wietrznym Chicago, a pognali dalej, na południowy zachód. Szczęśliwym trafem Bronisław znalazł zatrudnienie w saloonie, w miasteczku Virgin Ruth, a po śmierci właściciela tegoż przybytku osobiście zajął się prowadzeniem interesu. Mając łatwość uczenia się, szybko przyswoił obcy język na tyle, że swobodnie porozumiewał się z klientami, a korzystając z rad swojej żony, stał się również wspólnikiem Jonathana Playgrounda, miejscowego fryzjera i cyrulika zarazem. Tęsknota za rodzinnymi stronami przygnała na powrót Białowodzkich nad Wieprz, co oficjalnie jako państwo Whitewater uczynić mogli. Oto hrabia Zameradzki wydaje za mąż swoja córkę jedyną Antoninę i na te okazję zaprosił swoich krewnych Białowodzkich, by ci swoją obecnością uroczystość uświetnić mogli. Nie wspominajmy o samym weselisku, o którym jeszcze przez lata okoliczni obywatele powiadali, że i w samym Lublinie trudno było o bardziej huczne w tamtym czasie wydarzenie. Kate i Billy po krótkim, bo zaledwie tygodniowym pobycie w Starym Kraju powrócili na coraz bardziej spokojny południowy zachód Ameryki, a na starej fotografii uwiecznieni spoglądają na nas – dwoje obcych na tle pałacu hrabiego Zameradzkiego…