Hrabina Anna Maria Duńska. Natura obdarzyła ją smukła sylwetką, niepoślednim umysłem i przednią urodą, co w jednym garze zmieszane tyleż dawało strawę smaczną, co nie przez każdego do przełknięcia. Powiadali, że w leciech wczesnej młodości pobierała za sprawą swojego ojca lekcje fechtunku u starego Terechnowicza, któren jeszcze pod Kozietulskim szablą robił, a u hrabiego we dworze bardziej jako opiekun obyczaju, niźli podczaszym ostawał. Tenże Melchior Terechnowicz Annę, podlotkiem będącą, nie tylko do szabli sposobił, ale i do podjezdka. Okrakiem go dosiadywała, po ułańsku, a z czasem przesadzać w galopie poczęła płytsze rowy i krzaki leszczyny, do wprawy w tym znacznej doszedłszy. Nie raz bywało, że z konia hrabina spadała, ale uszczerbku żadnego przy tem na zdrowiu i urodzie nie ponosząc. Razu jednego goszcząc z panem ojcem u księdza proboszcza na plebanii, ostawiwszy obu mężów nad gąsiorkiem zacnej okowity pigwą doprawionej, sama w bibliotece księżej się zanurzyła. W grubej jednej księdze rycinę obaczyła, gdzie wyraźnie osmańskiej urody niewiasta i takoż, nader skromnie, odziana, gołym brzuchem świeciła!!! O zgrozo! Anna, gdy nikt nie widział, w komnacie również uroki swoje w tańcu dzikim przed zwierciadłem wyczyniać zwykła, wyobrażając sobie przy tem, iż dziko, a pożądliwie, kilku na raz młodzieńców na nią poziera. Żaden jej co prawda w stanie takim nie widział, a pretendentów posiadała wielu. Żaden też nie znalazł uznania ani w jej oczach, ani w oczach jej ojca, o matce nie wspominając. Nikt nie wiedział, że kolejnego witając konkurenta pilnie spoglądała Anna na starego Terechnowicza, który dyskretnie u progu stawał. A gdy kolejną wizytą jednego czy drugiego żeniaca u Melchiora brew się marszczyła, a wąs drgać poczynał, temu Anna ręki nie oddała. Za mąż wydała się później, ku radości rodziców, za pana Michała Sztyrc- Koncerza, szlachcica starego rodu, ale i fabrykanta, obdarzając go gwałtowną i odwzajemnioną miłością. W mieście odtąd żywot swój pędziła, stając się ulubienicą nowego towarzystwa. Do tego stopnia głośno o niej było, że pewien fotograf na szkle ją uwieczniając, za muzę ją obrał wszem i wobec, ona jednak pana Michała nigdy nie zdradziła, a na grób Terechnowicza oboje dwa razy do roku ze świeczką chodzili.
[rs],[msz]
piękna praca i super opis :)
Retro Atelier ! gratuluję :)