Agafia Spirydonowna Spongadyrow. Jej ojciec, Spirydon Artemowicz Spongadyrow dorobił się znacznego majątku na handlu futrami i złotem. Obecnie posiadał największa faktorię w Irkucku, a i pozostałe, jak chociażby ta w Czycie, znakomity przynosiły dochód. Agafia usychała z tęsknoty za europejskim życiem, które wprawdzie jak przez mgłę, ale jeszcze pamiętała z moskiewskich czasów. Karmiła się nadzieją, że któregoś dnia ojciec wreszcie spełni daną jej obietnicę i suto uposażoną wyśle do swojego kuzyna Lwa Saharowa. Do Moskwy. Tymczasem na ulicy mijali Agafię smagli Ingusze, Buriaci, Jakuci, Mongołowie… Jej dom bardziej wprawdzie przypominał pałac niźli zwykłe, nawet bogate mieszkanie, zwłaszcza na tle pozostałej zabudowy miasta, ale cóż z tego, skoro w jej otoczeniu próżno było szukać człowieka, z którym chciałaby spędzić resztę zycia. Aptekarz Kurajkin? Za stary. Kapitan 3 esaułu kozaków czyckich Jegoruszkin? Za brzydki i za rudy. Doktor Magarow? Za nieśmiały. Kupiec Szojmelin??? A może ten zesłaniec, przystojny jak diabli, Jan Mioduski? Ach, on by się nadał, ale z oczywistych względów nie wchodził w rachubę. Czekała zatem Agafia wypełnienia ojcowskiej obietnicy, czas swój dzieląc między cerkiew, okolicznościowe bale i lekturę. Ballady i romanse.