Zsuzsa Megyarok. Będąc córką Irminy i Istvana Pataky wyniosła z domu majątek, poszanowanie tradycji oraz wykształcenie o wiele szersze, niźli mogły je otrzymać jej podobne panny z dobrych, madziarskich domów. Rodzice zadbali o to, by młoda Zsuzsanka wiedziała na czym ten świat stoi, jakie nim prawa rządzą i kto pierwsze, a kto jedynie poślednie gra tu skrzypce. Znała Zsuzsa piękno literatury i potrafiła się nim rozkoszować niczym przednim tokajem, o którego w piwnicach jej rodzinnego dworu wcale trudno nie było. Nie były jej obce zagadnienia rodem z fizyki i do tego stopnia, ze żadne faradaye oraz inne pascale nie brzmiały tajemniczo, lecz zgoła swojsko i przyjaźnie. Wiedziała jaki zwierz w puszty trawie piszczy i jakie ptactwo nad brzegami Dunaju gniazdo wije. Czy może zatem dziwić fakt, że osiągnąwszy wiek odpowiedni do zamążpójścia, bacznie konkurentom się przyglądała, by, nazwijmy to jedwabnie, na tęgiego umysłem kandydata natrafić. Znalazł był się wreszcie jeden ladaco, starszy wprawdzie o lat piętnaście, ale śmigłej inteligencji i w sprawności fizycznej nieprzeciętny (ach, gdybyż alkowa mówić mogła…) Gabor Megyarok… Już jako małżeństwo państwo Megyarok oboje wzięli udział w narodowym zrywie 1848 roku, poznając w jego trakcie generałów Bema i Dembińskiego, oraz wielu innych Polaków. Jeden z nich, Radosław Terski, po zakończeniu insurekcji pozostał w służbie Gabora i Zsuzsy, gdy ci zajęli się mądrym pomnażaniem rodzinnego majątku na pożytek następnych pokoleń.
[rs],[msz]
Jak zawsze świetna historia :) i rzecz jasna fotografia !