kolodion

Eufrozyna

Eufrozyna Kociembrzycka dziwne podług obyczaju epoki miewała upodobania. Lubiła, na ten przykład, wychodzić na dach najwyższej w mieście kamienicy i tam przez nikogo nie niepokojona oddawała się lekturze książek awanturniczych. Świetnie strzelała z pistoletu i gdyby niewiastom dane było uczestniczyć w pojedynkach, wnet oczyściłaby okolicę z istot, które godziłyby w jej cześć i honor. Inna rzecz, że takowych było nie mało z racji sławy, jaka Kociembrzycką otaczała, było by więc kogo na honorze poszukiwać. Zdarzyło się jednego razu, że w sklepie bławatnym będąc dla potrzeb własnych, świadkiem stała się zuchwałego, (acz nieudanego za jej przyczyną) na tenże sklep napadu, o czym głośno było swego czasu. Napadu owego dokonał Maksymilian Skiertecki, znany policji ze swego zamiłowania do cudzych dóbr. Pani Eufrozyna widząc plugawe dość indywiduum, które zza pazuchy jęło dobywać nagana, jak się parasolką na niego zamierzy cios wyprowadzając tak doskonały, że niejednego szwoleżera mógłby zadziwić. Jęknął Maksymilian z bólu łapiąc się za rękę, ale nie miał czasu ulżyć swemu cierpieniu, gdyż spadł nań grad kolejnych ciosów… Sprawę całą opisał obszernie Dziennik Wieczorny dołączając oficyjalne podziękowania od Pana Fuszera, właściciela sklepu, który dzięki Kociembrzyckiej obrabowany przecież nie został. Ona zaś nie zaprzestała swoich dziwactw. A to sama łodzią Bugiem pływała, a to z guldynką na dzika poszła, a to po deszczu bosą stopą, niczym chłopka stąpała. Urody będąc niepośledniej adoratorów zachowaniem swym odstraszała, znalazł się jednak pewien spokojny buchalter, który nie znając lęku przed liczbami i Eufrozyny się nie uląkł.

[rs],[msz]

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *